Wiktoria – architekt z wykształcenia, kura domowa z konieczności – wiedzie idealne życie u boku Tymona. Spełnia jego zachcianki, prowadzi perfekcyjny dom i rozróżnia wszystkie rodzaje garnków. Gdy pewnego dnia mąż oświadcza jej, że oczarowała go kognitywna inteligencja niejakiej Anny, życie Wiktorii zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Zraniona i nieszczęśliwa zaszywa się w malowniczej niemieckiej wiosce, gdzie poznaje inne kury domowe, równie zagubione i sfrustrowane. Razem rozpoczynają dość ryzykowną przygodę – gotowanie topless w weneckich maskach przed kamerą, a filmy umieszczają w Internecie... Czy będzie to sposób na nowe życie? Czy cztery kury domowe znowu poczują się atrakcyjnymi kobietami? Czy odnajdą szczęście i własną seksualność?
zła nie jest,ale mnie w pewnym momencie zaczęła nudzić.....
Historia przedstawiona w powieści wydaje się być aż za nadto prawdziwa. Bo ile kobiet rezygnuje z zawodu, stając się typową "kurą domową" ? Z pewnością większość. Może to takie właśnie realia sprawiają, że książkę czyta się, kibicując bohaterkom i będąc ciekawym dalszego ciągu wydarzeń. Pierwszy raz spotkałam się z twórczością pani Nataszy Sochy i muszę przyznać że to, co znalazłam na kartach tej powieści sprawiło,
(...)że zapragnęłam zapoznać się z inną twórczością tej oto autorki. Książkę czyta się bardzo szybko, pojawiają się ciekawe dialogi i sytuacje. Styl, jakim jest ona napisana także bardzo przypadł mi do gustu. Bohaterowie są niemal doskonale wykreowani i odczuwamy wrażenie, jakby naprawdę byli z krwi i kości. Czytając, zżywamy się z nimi - z kobietami, które stały się klasycznymi "kurami domowymi". Niekiedy mają one szalone pomysły ( które jednak po głębszym zastanowieniu nie są takie szalone, jak mogło by się wydawać ) i realizują je. W książce możemy znaleźć kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. Co do oprawy graficznej: bardzo podoba mi się okładka, na której jest sama autorka. Podsumowując: "Rosół z kury domowej" polecam wszystkim kobietom pragnącym dobrej literatury, przy której momentami można się pośmiać i która być może sprawi, że w porę uchronią się one się przed "ukurzeniem" lub, jeśli już nastąpił ten proces, popatrzą na to z innej perspektywy i zmienią co nieco w swoim życiu. A może także panowie znajdą w niej coś dla siebie? W każdym razie: powieść ta jest warta przeczytania.
Wiktoria wraz z skończeniem nauki stała się przykładną żoną, nigdy nie pracowała w swoim zawodzie, jako architekt, a zajmowała się domem. Perfekcyjny obiad , idealnie wysprzątany dom i fachowe garnki do gotowania. Wydawać by się mogło, że wszystko jest idealnie, kiedy żona czeka na męża z doskonale wykonanym obiadem, tymczasem Wiktoria przeżywa szok, gdy Tymon pewnego razu oznajmia jej, że to już koniec ich małżeństwa, kobieta nie wie jak sobie poradzić z tą nieoczekiwaną informacją,
(...)zraniona, wyjeżdża do Niemiec do ciotki Klary, by na nowo uporządkować swoje życie, tam poznaje również inne zranione przez swoich mężów kobiety... Może niektórzy pamiętają jak kilka miesięcy temu zachwycałam się "Maminsynkiem", wtedy sięgnęłam po tę powieść z zamiarem przeczytania czegoś lekkiego, ale jak się okazało, autorka w pozornie zabawnej fabule umieściła też drugie dno, jak było tym razem? Już podczas czytania "Maminsynka" przekonałam się, że Natasza Socha, to autorka, która jeszcze nieraz może zaskoczyć i jednocześnie zachwycić, dokładnie tak jest w przepadku "Rosołu z kury domowej". Autorka pokazała, że ma niezwykły talent, do przelewania różnych obserwacji na papier, a co najważniejsze potrafi z tego stworzyć książkę, do tego świetną! Kolejny już raz bardzo spodobały mi się stworzone przez autorkę kreacje bohaterów, które są niezwykle realne i dopracowane w każdym detalu. Do tego sama fabuła, równie dopracowana i prawdziwa, sprawia, że naprawdę trudno się od książki oderwać i gdyby nie to, że akurat w czasie jej czytania miałam dość sporo na głowie, pewnie przeczytałabym ją za jednym razem."Rosół" to książka przede wszystkim bardzo oryginalna, tak jak w przypadku "Maminsynka" autorka stworzyła jedyną w swoim rodzaju niezwykle mądrą i barwną historię, której po prostu się nie zapomina. Bardzo lubię również styl pisania Nataszy Sochy, lekki z ciekawym poczuciem humoru, czasem ironią, może jest on trochę specyficzny, ale mi jak najbardziej przypadł do gustu. Nie brakuje tu również emocji, przez całą książkę przeżywałam wszystko wraz z bohaterkami, nie brakuje tu zabawnych momentów, ale są tu również i te przy których czytaniu serce bije szybciej. Uwielbiam książki, w których posiłki odgrywają pewną rolę, tak jest właśnie w "Rosole", Pani Natasza strawiła, że czekolada, która leżała sobie obok mnie została zjedzona w całości za jednym razem ;) Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o okładce, która moim zdaniem jest naprawdę bardzo ciekawa i niezwykle oryginalna, nie sposób nie zwrócić na nią uwagi! Podobnie jest z tytułem, który już na samym wstępie intryguje. Autorka opowiada o procesie "ukurzania", czyli można by powiedzieć, zrobienia z kobiety maszyny, która, pierze, sprząta, gotuje... Pani Natasza wszystko opisała bardzo realnie, myślę, że to jedna z tych książek, która powinna trafić do rąk każdej kobiety. Świetna fabuła, doskonale wykreowani bohaterowie, ciekawy styl pisania... czego chcieć więcej? Może tylko wygodnego fotela i kubka herbaty, by jak najdłużej rozkoszować się chwilą z książką "Rosół z kury domowej" - zapewniam, naprawdę warto!
„Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu „siad”, „waruj” lub „biegaj na rozkaz”. Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji.
(...)Może się też czołgać.” Czy oglądaliście kiedyś program Małgorzaty Rozenek „Perfekcyjna pani domu”? Jest to reality show, w którym idealna gospodyni pomaga uczestniczkom programu w ogarnięciu nieładu jaki zapanował w ich domach, dąży do tego, aby te gospodynie stały się perfekcyjnymi w każdym calu. Natomiast Natasza Socha w swojej książce ukazała jak do tej perfekcyjności się dochodzi i uwierzcie mi, że to nie będzie droga usłana różami. Dla wielu kobiet jest to historia boleśnie prawdziwa... Wiktoria to 37 letnia kobieta, bardzo inteligentna i wykształcona, bowiem ukończyła architekturę z wyróżnieniem lecz nie było jej dane pracować w zawodzie ponieważ mąż skutecznie jej to wyperswadował. Ona ma się zajmować domem, a on będzie zarabiał na utrzymanie. Typowe. Po dwunastu latach „udanego” małżeństwa Tymon oznajmia Wiktorii, że odchodzi do innej, do kobiety, która „przetwarza informacje na poziomie abstrakcyjnych idei”. Co teraz ma począć Wiktoria, która przez całe dorosłe życie nie pracowała w zawodzie i była utrzymywana przez męża? Upokorzona i zraniona postanowiła zostawić przeszłość za sobą w Polsce. Tym samym zdecydowała się na wyjazd do jedynej osoby, która wyciągnęła do niej rękę - ciotki Klary od kilkunastu lat mieszkającej w Niemczech. „(...) - Co to ukurzenie? (…) - To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety, czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg.” Wiktoria po niedługim czasie doszła do siebie, wtedy też zaczęła wychodzić z domu, zwiedzać okolice. Tym sposobem poznała trzy kobiety, z którymi po pewnym czasie się zaprzyjaźniła. Wiktoria, Judith, Mara i Lea wszystkie zdecydowanie różnią się od siebie charakterami i wyglądem lecz połączyło je jedno, a mianowicie to, że wszystkie zostały „ukurzone”. Błyskotliwe i wykształcone dały się zniewolić przez swoich mężów - obecnych czy byłych. Mężczyźni chcieli piąć się po szczeblach kariery, zarabiać duże pieniądze, a wracając do domu oczekiwali, że perfekcyjna pani domu (czytaj żona) zadba o ich cały dobytek (nie koniecznie o wspólny, bo przecież to mąż zarabia, a żona „siedzi” w domu”). Wszystkie te panie w mgnieniu oka znalazły wspólny język i nawiązały przyjaźń, dostrzegły jak bardzo ich życie jest podobne, zaczęły pragnąć czegoś więcej jak tylko siedzenie przy garach i mopie. Znalazły swój własny sposób na szczęście, zaczęły rozwijać swój własny biznes... „Dobry przyjaciel to ktoś, komu można powierzyć największe tajemnice bez obaw, że zostaną one zdradzone czy też wyśmiane. Ktoś, kto wysłucha, przemyśli problem, zastanowi się i będzie próbował pomóc. Ktoś, kto nie zbagatelizuje sprawy i nie machnie ręką na kłopoty drugiej strony. Kobiety chcą mówić i chcą być wysłuchane. To ułatwia im podejmowanie decyzji, daje możliwość poznania siebie samych, zmniejsza skutki uboczne codziennych kłopotów, podnosi własną wartość.” Niezmiernie się cieszę, że mogłam przeczytać tę publikację w dodatku przedpremierowo. Jest to książka niebanalna, nietuzinkowa, przy której nie będziecie się nudzić. Nie znajdziecie tutaj sztucznych dialogów, książka przedstawia historię jak wyrwaną z czyjegoś życia, bardzo prawdziwą, autentyczną, taką, która przytrafiła lub może przytrafić się właśnie tobie. Moja przygoda z twórczością Nataszy Sochy zaczęła się od „Maminsynka”, który to bardzo przypadł mi do gustu. Oczekiwałam tego samego po „Rosół z kury domowej”, a otrzymałam dużo więcej niż przypuszczałam. Socha nie zawiodła mnie ponownie, udowodniła, że świetnie potrafi władać piórem, uwielbiam jej styl pisania, dla mnie pod tym względem jest mistrzynią, niewiele polskich autorek potrafi w taki cudowny sposób „bawić się słowem”. Autorka jak zwykle nie owija w bawełnę, nie słodzi, pisze samą prawdę, jest doskonałą obserwatorką. Publikację czyta się w zastraszającym tempie z wielkim zainteresowaniem. Czytelnik bardzo szybko przenosi się w wykreowany przez autorkę świat. W książce można znaleźć przydatne porady dotyczące sprzątania, a także kilka przepisów kulinarnych. Oprawa graficzna jest bardzo ciekawa, tym bardziej, że modelką jest sama autorka. Całość starannie dopracowana. Znacie ten stan kiedy czytelnik po zakończeniu lektury jest usatysfakcjonowany lecz ciągle mu mało? Znalazłam się w takiej sytuacji, ponieważ z przyjemnością przeczytałabym powieść z dalszymi losami bohaterek. „ - Dlaczego kura? - koniecznie chciała wiedzieć Judith. - Dlaczego nie kaczka albo w ogóle jakieś inne zwierzę? No właśnie. - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj.(..)” Kandydatki na żonę (kurę domową) przeczytajcie tę książkę, abyście mogły się przygotować na to co może was spotkać oraz byście mogły się przed tym uchronić. Żony, powinnyście domagać się szacunku. Mężczyźni, mężowie spójrzcie na nasz - kobiet - punkt widzenia. Przeczytajcie konieczne tę pozycję, bo daje do myślenia. Generalnie polecam ją każdej osobie jestem pewna, że po jej lekturze z pewnością sięgniecie po kolejne książki autorki. Polecam. Na koniec wstawiam fragment, który wytłumaczy co niektórym osobom pojęcie „siedzenia w domu”: „ - Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy (…) - Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie te prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie.”
Dziś o niezwykle smakowitej uczcie czytelniczej jaką był bez wątpienia "Rosół z kury domowej" Nataszy Sochy, czyli najnowsza książka po "Macosze" i "Maminsynku". Lekka i przyjemna lektura na jedno popołudnie Emotikon smile W trochę ironiczny i czasami przekorny sposób autorka ukazuje po trosze każdą z nas. Pewnie niejedna z Pań podpisze się pod tym, że swoje życie możemy posegregować do czterech pudeł: w jedno wrzućmy sprzątaczkę,
(...)w drugie kucharkę, w trzecie organizatorkę życia domowego a w czwarte kobietę z pasją, czasami traktowaną po macoszemu. W książce poznajemy Wiktorię - pani architekt, która po ślubie z Tymonem zamieniła deskę kreślarską na tę kuchenną. Można rzec perfekcyjna pani domu, która zna idealny przepis na porządek i potrafi nawet zrobić "czerwone jabłuszka w bieliźnie" oraz "bezy w staniczku". Wiele przepisów nie ma dla niej tajemnic lecz z tego najważniejszego "małżeństwa" wyszedł niestety zakalec za sprawą Anny. Trzeba więc spakować swoje pudła i zacząć wszystko od nowa. Wiktoria nowe życie zaczyna u swojej ciotki w Niemczech. Tam tez poznaje Leę, Judith i Marę.Trzy zupełnie odmienne osobowości, a jednak po głębszym przyjrzeniu bardzo podobne do siebie. A łączy je KURA. Aby dowiedzieć się więcej i poznać przepis na najlepszy rosół musicie przeczytać koniecznie. Lekturę zaczynałam z niepewnością co mnie czeka po rewelacyjnych wcześniejszych książkach, ale ta jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Ma tylko jedną wielką wadę - stanowczo za szybko się kończy!!!! Pani Nataszo kiedy kolejna???
Chciałoby się rzec: genialna! Cóż, moi drodzy śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam. Tak na dobry i lepszy początek roku. :) Oby nam się... Viktoria po rozwodzie ucieka na niemiecką wieś. Chce zatracić się w depresji, ale przypadkowo poznaje trzy różne kobiety, które łączy jedno - są nieszczęśliwymi kurami domowymi. Razem wpadają na niecodzienny pomysł: będą gotować topless i kręcić filmy z kuchennych przygód!
(...)Kurze pióra opadają, a w stłamszonych gospodyniach budzi się kobiecość i seksualność. "Rosół z kury domowej" to nieszablonowa słodko-gorzka powieść, która opowiada o procesie "ukurzania", czyli inaczej tresury żony/partnerki. Najlepiej i najtrafniej zobrazuje to poniższy fragment: " Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać. Zaczyna się niewinnie, od codziennych czynności czyli prania, sprzątania, gotowania, czy pieczenia - dlatego trudno się tak od razu zorientować. W późniejszym etapie dochodzą inne, a kończy na tym, że kobieta potulnie wykonuje wszystko, nawet to, co tak naprawdę powinien wykonywać mężczyzna. Co więcej - paradoksalnie czuje się spełniona, bo uważa to za swoją powinność i absolutnie minimum niezbędne do "właściwego" prowadzenia domu. Zaślepiona sukcesywnie dąży do perfekcji, by zadowolić męża, który przestaje postrzegać ją jako atrakcyjną fizycznie, a tylko "kurę", której zadaniem głównym jest zaspokajanie jego potrzeb i zajmowanie się domem... Stop! Czasy kiedy kobieta była tylko cieniem własnego egoistycznego męża już dawno minęły. W internecie trafiłam na wypowiedź jednego pana, którą pozwolę sobie zacytować: "...jako stary, doświadczony przedstawiciel płci pozornie silniejszej, polecam tę książkę wszystkim mężczyznom bez względu na wiek i doświadczenie. Jest to bowiem wspaniały poradnik jak postępować z kobietami. W wesołej formie przedstawia autorka wszelkie problemy dotyczące współżycia przedstawicieli dwóch płci i udziela rad obu stronom konfliktu.(...) zabawna, napisana dobrym językiem powieść realistyczna, słusznie wyśmiewająca egoizm i bufonadę "chłopów. Podkreślam na koniec, że kobietom może ona się podobać, lecz cenna jest dla mężczyzn, jako wiadro zimnej wody, by ostudzić ich zbyt wysokie mniemanie o sobie i wywołać refleksje na temat ich stosunku do kobiet." Myślę, że wyżej zacytowana wypowiedź sprawi, iż nikt nie zarzuci mi solidarności jajników przy pisaniu recenzji. Jeśli jeszcze ktoś z Was nie sięgnął po książkę autorstwa Nataszy Sochy, to szybko musicie nadrobić ten fakt i zacząć lekturę. [link]
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością pani Nataszy Sochy i muszę przyznać że to, co znalazłam na kartach tej powieści sprawiło, (...) że zapragnęłam zapoznać się z inną twórczością tej oto autorki. Książkę czyta się bardzo szybko, pojawiają się ciekawe dialogi i sytuacje. Styl, jakim jest ona napisana także bardzo przypadł mi do gustu.
Bohaterowie są niemal doskonale wykreowani i odczuwamy wrażenie, jakby naprawdę byli z krwi i kości. Czytając, zżywamy się z nimi - z kobietami, które stały się klasycznymi "kurami domowymi". Niekiedy mają one szalone pomysły ( które jednak po głębszym zastanowieniu nie są takie szalone, jak mogło by się wydawać ) i realizują je.
W książce możemy znaleźć kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. Co do oprawy graficznej: bardzo podoba mi się okładka, na której jest sama autorka.
Podsumowując: "Rosół z kury domowej" polecam wszystkim kobietom pragnącym dobrej literatury, przy której momentami można się pośmiać i która być może sprawi, że w porę uchronią się one się przed "ukurzeniem" lub, jeśli już nastąpił ten proces, popatrzą na to z innej perspektywy i zmienią co nieco w swoim życiu. A może także panowie znajdą w niej coś dla siebie? W każdym razie: powieść ta jest warta przeczytania.
Może niektórzy pamiętają jak kilka miesięcy temu zachwycałam się "Maminsynkiem", wtedy sięgnęłam po tę powieść z zamiarem przeczytania czegoś lekkiego, ale jak się okazało, autorka w pozornie zabawnej fabule umieściła też drugie dno, jak było tym razem?
Już podczas czytania "Maminsynka" przekonałam się, że Natasza Socha, to autorka, która jeszcze nieraz może zaskoczyć i jednocześnie zachwycić, dokładnie tak jest w przepadku "Rosołu z kury domowej". Autorka pokazała, że ma niezwykły talent, do przelewania różnych obserwacji na papier, a co najważniejsze potrafi z tego stworzyć książkę, do tego świetną!
Kolejny już raz bardzo spodobały mi się stworzone przez autorkę kreacje bohaterów, które są niezwykle realne i dopracowane w każdym detalu. Do tego sama fabuła, równie dopracowana i prawdziwa, sprawia, że naprawdę trudno się od książki oderwać i gdyby nie to, że akurat w czasie jej czytania miałam dość sporo na głowie, pewnie przeczytałabym ją za jednym razem."Rosół" to książka przede wszystkim bardzo oryginalna, tak jak w przypadku "Maminsynka" autorka stworzyła jedyną w swoim rodzaju niezwykle mądrą i barwną historię, której po prostu się nie zapomina.
Bardzo lubię również styl pisania Nataszy Sochy, lekki z ciekawym poczuciem humoru, czasem ironią, może jest on trochę specyficzny, ale mi jak najbardziej przypadł do gustu. Nie brakuje tu również emocji, przez całą książkę przeżywałam wszystko wraz z bohaterkami, nie brakuje tu zabawnych momentów, ale są tu również i te przy których czytaniu serce bije szybciej. Uwielbiam książki, w których posiłki odgrywają pewną rolę, tak jest właśnie w "Rosole", Pani Natasza strawiła, że czekolada, która leżała sobie obok mnie została zjedzona w całości za jednym razem ;) Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o okładce, która moim zdaniem jest naprawdę bardzo ciekawa i niezwykle oryginalna, nie sposób nie zwrócić na nią uwagi! Podobnie jest z tytułem, który już na samym wstępie intryguje. Autorka opowiada o procesie "ukurzania", czyli można by powiedzieć, zrobienia z kobiety maszyny, która, pierze, sprząta, gotuje... Pani Natasza wszystko opisała bardzo realnie, myślę, że to jedna z tych książek, która powinna trafić do rąk każdej kobiety.
Świetna fabuła, doskonale wykreowani bohaterowie, ciekawy styl pisania... czego chcieć więcej? Może tylko wygodnego fotela i kubka herbaty, by jak najdłużej rozkoszować się chwilą z książką "Rosół z kury domowej" - zapewniam, naprawdę warto!
Wiktoria to 37 letnia kobieta, bardzo inteligentna i wykształcona, bowiem ukończyła architekturę z wyróżnieniem lecz nie było jej dane pracować w zawodzie ponieważ mąż skutecznie jej to wyperswadował. Ona ma się zajmować domem, a on będzie zarabiał na utrzymanie. Typowe. Po dwunastu latach „udanego” małżeństwa Tymon oznajmia Wiktorii, że odchodzi do innej, do kobiety, która „przetwarza informacje na poziomie abstrakcyjnych idei”. Co teraz ma począć Wiktoria, która przez całe dorosłe życie nie pracowała w zawodzie i była utrzymywana przez męża? Upokorzona i zraniona postanowiła zostawić przeszłość za sobą w Polsce. Tym samym zdecydowała się na wyjazd do jedynej osoby, która wyciągnęła do niej rękę - ciotki Klary od kilkunastu lat mieszkającej w Niemczech.
„(...) - Co to ukurzenie? (…) - To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety, czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg.” Wiktoria po niedługim czasie doszła do siebie, wtedy też zaczęła wychodzić z domu, zwiedzać okolice. Tym sposobem poznała trzy kobiety, z którymi po pewnym czasie się zaprzyjaźniła. Wiktoria, Judith, Mara i Lea wszystkie zdecydowanie różnią się od siebie charakterami i wyglądem lecz połączyło je jedno, a mianowicie to, że wszystkie zostały „ukurzone”. Błyskotliwe i wykształcone dały się zniewolić przez swoich mężów - obecnych czy byłych. Mężczyźni chcieli piąć się po szczeblach kariery, zarabiać duże pieniądze, a wracając do domu oczekiwali, że perfekcyjna pani domu (czytaj żona) zadba o ich cały dobytek (nie koniecznie o wspólny, bo przecież to mąż zarabia, a żona „siedzi” w domu”). Wszystkie te panie w mgnieniu oka znalazły wspólny język i nawiązały przyjaźń, dostrzegły jak bardzo ich życie jest podobne, zaczęły pragnąć czegoś więcej jak tylko siedzenie przy garach i mopie. Znalazły swój własny sposób na szczęście, zaczęły rozwijać swój własny biznes...
„Dobry przyjaciel to ktoś, komu można powierzyć największe tajemnice bez obaw, że zostaną one zdradzone czy też wyśmiane. Ktoś, kto wysłucha, przemyśli problem, zastanowi się i będzie próbował pomóc. Ktoś, kto nie zbagatelizuje sprawy i nie machnie ręką na kłopoty drugiej strony. Kobiety chcą mówić i chcą być wysłuchane. To ułatwia im podejmowanie decyzji, daje możliwość poznania siebie samych, zmniejsza skutki uboczne codziennych kłopotów, podnosi własną wartość.” Niezmiernie się cieszę, że mogłam przeczytać tę publikację w dodatku przedpremierowo. Jest to książka niebanalna, nietuzinkowa, przy której nie będziecie się nudzić. Nie znajdziecie tutaj sztucznych dialogów, książka przedstawia historię jak wyrwaną z czyjegoś życia, bardzo prawdziwą, autentyczną, taką, która przytrafiła lub może przytrafić się właśnie tobie.
Moja przygoda z twórczością Nataszy Sochy zaczęła się od „Maminsynka”, który to bardzo przypadł mi do gustu. Oczekiwałam tego samego po „Rosół z kury domowej”, a otrzymałam dużo więcej niż przypuszczałam. Socha nie zawiodła mnie ponownie, udowodniła, że świetnie potrafi władać piórem, uwielbiam jej styl pisania, dla mnie pod tym względem jest mistrzynią, niewiele polskich autorek potrafi w taki cudowny sposób „bawić się słowem”. Autorka jak zwykle nie owija w bawełnę, nie słodzi, pisze samą prawdę, jest doskonałą obserwatorką.
Publikację czyta się w zastraszającym tempie z wielkim zainteresowaniem. Czytelnik bardzo szybko przenosi się w wykreowany przez autorkę świat. W książce można znaleźć przydatne porady dotyczące sprzątania, a także kilka przepisów kulinarnych. Oprawa graficzna jest bardzo ciekawa, tym bardziej, że modelką jest sama autorka. Całość starannie dopracowana. Znacie ten stan kiedy czytelnik po zakończeniu lektury jest usatysfakcjonowany lecz ciągle mu mało? Znalazłam się w takiej sytuacji, ponieważ z przyjemnością przeczytałabym powieść z dalszymi losami bohaterek.
„ - Dlaczego kura? - koniecznie chciała wiedzieć Judith. - Dlaczego nie kaczka albo w ogóle jakieś inne zwierzę? No właśnie. - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj.(..)” Kandydatki na żonę (kurę domową) przeczytajcie tę książkę, abyście mogły się przygotować na to co może was spotkać oraz byście mogły się przed tym uchronić. Żony, powinnyście domagać się szacunku. Mężczyźni, mężowie spójrzcie na nasz - kobiet - punkt widzenia. Przeczytajcie konieczne tę pozycję, bo daje do myślenia. Generalnie polecam ją każdej osobie jestem pewna, że po jej lekturze z pewnością sięgniecie po kolejne książki autorki. Polecam.
Na koniec wstawiam fragment, który wytłumaczy co niektórym osobom pojęcie „siedzenia w domu”: „ - Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy (…) - Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie te prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie.”
Lekka i przyjemna lektura na jedno popołudnie Emotikon smile W trochę ironiczny i czasami przekorny sposób autorka ukazuje po trosze każdą z nas. Pewnie niejedna z Pań podpisze się pod tym, że swoje życie możemy posegregować do czterech pudeł: w jedno wrzućmy sprzątaczkę, (...) w drugie kucharkę, w trzecie organizatorkę życia domowego a w czwarte kobietę z pasją, czasami traktowaną po macoszemu.
W książce poznajemy Wiktorię - pani architekt, która po ślubie z Tymonem zamieniła deskę kreślarską na tę kuchenną. Można rzec perfekcyjna pani domu, która zna idealny przepis na porządek i potrafi nawet zrobić "czerwone jabłuszka w bieliźnie" oraz "bezy w staniczku". Wiele przepisów nie ma dla niej tajemnic lecz z tego najważniejszego "małżeństwa" wyszedł niestety zakalec za sprawą Anny. Trzeba więc spakować swoje pudła i zacząć wszystko od nowa. Wiktoria nowe życie zaczyna u swojej ciotki w Niemczech. Tam tez poznaje Leę, Judith i Marę.Trzy zupełnie odmienne osobowości, a jednak po głębszym przyjrzeniu bardzo podobne do siebie. A łączy je KURA. Aby dowiedzieć się więcej i poznać przepis na najlepszy rosół musicie przeczytać koniecznie.
Lekturę zaczynałam z niepewnością co mnie czeka po rewelacyjnych wcześniejszych książkach, ale ta jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Ma tylko jedną wielką wadę - stanowczo za szybko się kończy!!!! Pani Nataszo kiedy kolejna???
Viktoria po rozwodzie ucieka na niemiecką wieś. Chce zatracić się w depresji, ale przypadkowo poznaje trzy różne kobiety, które łączy jedno - są nieszczęśliwymi kurami domowymi. Razem wpadają na niecodzienny pomysł: będą gotować topless i kręcić filmy z kuchennych przygód! (...) Kurze pióra opadają, a w stłamszonych gospodyniach budzi się kobiecość i seksualność.
"Rosół z kury domowej" to nieszablonowa słodko-gorzka powieść, która opowiada o procesie "ukurzania", czyli inaczej tresury żony/partnerki. Najlepiej i najtrafniej zobrazuje to poniższy fragment: " Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać.
Zaczyna się niewinnie, od codziennych czynności czyli prania, sprzątania, gotowania, czy pieczenia - dlatego trudno się tak od razu zorientować. W późniejszym etapie dochodzą inne, a kończy na tym, że kobieta potulnie wykonuje wszystko, nawet to, co tak naprawdę powinien wykonywać mężczyzna. Co więcej - paradoksalnie czuje się spełniona, bo uważa to za swoją powinność i absolutnie minimum niezbędne do "właściwego" prowadzenia domu. Zaślepiona sukcesywnie dąży do perfekcji, by zadowolić męża, który przestaje postrzegać ją jako atrakcyjną fizycznie, a tylko "kurę", której zadaniem głównym jest zaspokajanie jego potrzeb i zajmowanie się domem... Stop! Czasy kiedy kobieta była tylko cieniem własnego egoistycznego męża już dawno minęły.
W internecie trafiłam na wypowiedź jednego pana, którą pozwolę sobie zacytować: "...jako stary, doświadczony przedstawiciel płci pozornie silniejszej, polecam tę książkę wszystkim mężczyznom bez względu na wiek i doświadczenie. Jest to bowiem wspaniały poradnik jak postępować z kobietami. W wesołej formie przedstawia autorka wszelkie problemy dotyczące współżycia przedstawicieli dwóch płci i udziela rad obu stronom konfliktu.(...) zabawna, napisana dobrym językiem powieść realistyczna, słusznie wyśmiewająca egoizm i bufonadę "chłopów. Podkreślam na koniec, że kobietom może ona się podobać, lecz cenna jest dla mężczyzn, jako wiadro zimnej wody, by ostudzić ich zbyt wysokie mniemanie o sobie i wywołać refleksje na temat ich stosunku do kobiet." Myślę, że wyżej zacytowana wypowiedź sprawi, iż nikt nie zarzuci mi solidarności jajników przy pisaniu recenzji.
Jeśli jeszcze ktoś z Was nie sięgnął po książkę autorstwa Nataszy Sochy, to szybko musicie nadrobić ten fakt i zacząć lekturę.
[link]